28 cze Nie wszystko złoto, co się świeci. Rzecz o platformach językowych
Słowo Hi-Tech odmienia się ostatnimi czasy przez wszystkie możliwe przypadki. Mówi się, że kto nie nadąża za nowymi rozwiązaniami w tej dziedzinie, stoczy się wcześniej, czy później po równi pochyłej konkurencyjności.
Jest w tym trochę prawdy, bo w końcu wynalazek koła swoje zrobił.
To o czym chcę teraz powiedzieć, to fakt, że zawsze wskazana jest duża ostrożność na etapie implementacji modnych pomysłów, np. wykorzystywania internetowych platform językowych mało komu znanych producentów do nauki języków obcych. Podejrzenie wzbudzać powinny przede wszystkim reklamy, usiłujące wmówić osobom zainteresowanym nauką, że to najlepsze ze wszystkich narzędzie do szybkiego osiągnięcia pełnego sukcesu.
Tymczasem prawda jest taka, że opanowanie tak trudnej umiejętności, jaką jest płynne posługiwanie się językiem, wymaga czasu, a do tego dobrze wykształconego Lektora i odpowiedniej metody.
Metoda stanowi kościec materiałów dydaktycznych, których opracowanie leży również w rękach specjalistów najwyższej klasy, zatrudnionych przez renomowane wydawnictwa językowe.
Obecnie, materiały dydaktyczne są znacznie lepiej opracowane niż w przeszłości. Podręczniki podstawowe są obudowane ściśle zintegrowanymi z kursem ćwiczeniami, grami, filmami i nagraniami audio w wersji elektronicznej. Stanowią one własną platformę kursu, pozwalającą na ciągłe powtarzanie zagadnień przerabianych z Lektorem. A powtarzanie jest przecież kluczowe dla osiągnięcia postępu.
W nauczaniu, tak jak w życiu, bardzo istotna jest koncentracja na jednym zagadnieniu, czy też trzymanie się jednej, najefektywniejszej metody. Sięganie zatem po zewnętrzne platformy językowe, w żadnym stopniu niezharmonizowane z głównym nurtem lekcji, rozprasza tylko wysiłek Uczącego się i zmniejsza wyraźnie efektywność jego działania.
Wojciech Gajewski
Brak komentarzy